Ile jest wart tryb in cognito według Google?

2 minuty

Google oświadczyło, że zawrze ugodę w pozwie, który dotyczył trybu in cognito. Pozew opiewa na kwotę, bagatela, co najmniej 5.000.000.000 $ (słownie: pięć miliardów dolarów). Dlaczego taka kwota? Otóż po 5.000$ (słownie: pięć tysięcy dolarów) za każdego użytkownika, który został tym dotknięty od 1 lipca 2016 r. do momentu wniesienia pozwu. Na chwilę obecną nie jest znana treść ugody, ale wiemy, że sąd przed którym rozpatrywana jest sprawa, 26 grudnia 2023 r. zawiesił rozprawę i dał stronom czas na ustalenie treści ugody i przedstawienie jej sądowi do zaakceptowania (bądź odrzucenia).

O co jednak chodzi w sprawie? O naruszenie prywatności, inwigilację i targetowanie. Powodowie (in. skarżący) twierdzą, że Google, pomimo swoich zapewnień, że tryb in cognito w przeglądarkach zapewnia prywatność, nadal śledził ich ruchy i dopasowywał do nich zindywidualizowane reklamy. Innymi słowy działał tak, jak w „normalnym” trybie przeglądarki. Dotyczyć ma to nie tylko przeglądarki Chrome, ale także wszystkich innych przeglądarek, bowiem sprawa obejmuje również narzędzia takie jak Google Analytics, Ad Manager i inne. Google oczywiście się broni tym, że to przecież od użytkownika zależy jakimi danymi się podzieli z Google. Poza tym, gigant twierdzi, że sprawy o naruszenie prywatności nie są konkretne, gdy zbierane są zanonimizowane dane.

To tryb in cognito jednak nie zapewnia prywatności ani anonimowości?!

SZOK I NIEDOWIERZANIE!

Źródło: https://viralscape.com/wp-content/uploads/2014/09/Shocked-Raccoon.jpg

Sąd w trakcie rozprawy nie podzielił tego stanowiska i powołał się na podobną sprawę, nomen omen, przeciwko Facebook’owi (Campbell v. Facebook). Pośrednio podzielił tym samym zdanie, że samo zbieranie danych bez podstawy już jest konkretnym naruszeniem prywatności („concrete privacy interests”).

Jak sprawa się zakończy? Zobaczymy. Czy poznamy właściwą treść ugody? To się jeszcze okaże.

Jedno jest jednak pewne (i wiadome od dawna) tryb in cognito nigdy nie oznaczał, że można być anonimowym w sieci. Jedyne czym się różni od „zwykłego” przeglądania stron w Internecie, to to, że nie zapisuje historii przeglądania LOKALNIE, czyli na Twoim urządzeniu. A to, że Google, Facebook, dostawca Internetu, pracodawca i wszyscy święci mają do tego dostęp tak czy siak, to już było wiadome od dawna. Ta sprawa to dopiero oficjalne potwierdzenie tego stanu rzeczy i że giganci technologiczni, jak Google, wiedzieli to od dawna, a co więcej, korzystali z tego.

Tymczasem to na tyle w dzisiejszym odcinku.